Maczeta

Robert Rodriguez - wytrawny koneser kina camp i wielbiciel bezguścia - powraca z kolejnym projektem mającym przekonać niedowiarków, że złe jest dobre. Grzeszne przyjemności obcowania z bękartami sztuki filmowej są zaiste orgastyczne. Maczeta (Danny Trejo) jest byłym agentem rządowym, którego rodziny pozbawił narkotykowy baron Torrez (Steven Seagal). Po wydostaniu się cudem z płonącej pułapki zastawionej przez swoje nemezis, uznany za martwego, Maczeta egzystuje gdzieś w szarej strefie nieprzyjaznej emigrantom Ameryki, imając się różnorakich zajęć. Kiedy nadarzy się okazja sprzątnięcia senatora McLaughlina, wrogiego napływowym, Maczeta chwyta okazję. "Maczeta" powstała ze zwiastuna i sama jest zwiastunem. Zapowiedzią kultu przeszłości, odbiciem twarzy kina, o której istnieniu wielu chciałoby zapomnieć. Seksownym brzydalem, od którego nie sposób oderwać wzroku. Stylizowaną na sztubacką pyskówkę ucztą, której kęsy nie przejdą przez gardło każdemu. "Maczeta" to gwałt na kinie, aktorach, widzu, eksploatacja samej eksploatacji, prztyczek w snobistyczne nosy negujących radość tworzenia bufonów.